środa, 14 listopada 2018

poza mną | 7:19






Wraz ze zmrokiem o 15:48 zapadam ja.

 Ostatnio świat zaczął przypominać zamglone oczy o siódmej rano po dwugodzinnym śnie i ja się w tej marze nie mogę odnaleźć. Odnoszę wrażenie, że jestem gdzieś poza rzeczywistością, a oniryczna wizja świata nie jest przyjazna. Odzywają się demony, które są wręcz oskarżycielskie, narzucające wegetację, wymagające więcej, a we mnie nie ma głosu adwokata, który by sprostał zarzutom. 

Widzę piękny las w którym po środku ktoś zostawił bombę i w tym naboju widzę siebie, więc nie zbliżam się w obawie o nagły destrukcyjny wybuch. Pragnę spokoju, ukojenia, ciepła i kiedy je dostaje czuje jak coś się ulatnia by za chwilę mogło wrócić ze zdwojoną siłą.

Zaczynam tęsknić, wytykać sobie prawdy, obwiniać się za coś co tak naprawdę nie ma żadnego wpływu na dziś, jutro czy przyszły rok. 

Jest super, jest dobrze, jest naprawdę fantastycznie, tylko dlaczego świat Cię więzi? Dlaczego nie możesz uciec tak nagle w Góry Samotne, gdzie nawet Włóczykij się nie zapuszcza? Dlaczego nie powiesz sobie dość i nie wyjdziesz na przeciw? Bo demonizacja tego krótkiego rajdu sprawia, że wyjdzie słońce. Bez sztormu nie nastąpi ukojenie i trzeba wytrzymać na ostatniej gałęzi. Po prostu trzeba. I chyba to trzeba jest niewybaczalne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz