niedziela, 26 listopada 2017

ucieczka | 12:57



Od dłuższego czasu zabierałem się do napisania nowego postu, aczkolwiek podświadomość ciągle mi mówiła, że potrzebuję odpowiedniego momentu, tapnięcia, które da mi wewnętrzne wyciszenie a także chęci i pomysł na to co chcę napisać. No cóż, nic z wymienionych nie przyszło, więc po dłuższej przerwie... jestem.
Nie wiem czy macie tak czasami, że chcecie napisać bardzo wiele jednak Wasz zarządzający narząd nie może nagle ułożyć sensownych zdań i wszystkie próby spełzają na niczym, a Wam źle bo już sami nie wiecie co chcieliście napisać i czego to miało dotyczyć, a co gorsza, jakie to miało mieć znaczenie. Ja mam tak często i w takich chwilach ogromnie ubolewam, że nie ma obok mnie Agnieszki Osieckiej czy Rupi Kaur, które pięknymi metaforami szybko by wyjaśniły to co aktualnie odczuwam i jakie to ma przeniesienie na całe moje obecne życie. A przeżywam dużo, bo nagle mam znów zajoba na łapanie wiatru w usta i dławienie się nim, na brudzenie sobie rąk i skakanie po kałużach. W końcu na zbieranie liści i wsadzanie ich pomiędzy ulubione strony książek.

O tym, że nie mam i nigdy nie będę miał czasu wiedzą wszyscy. Moja mama, siostra, znajomi, dalsi znajomi, no wszyscy. Każdą malutką minutkę zatem pragnę przeznaczać na coś pożytecznego co jeszcze bardziej wpłynie na mój proces samorealizacji. Tak też było tym razem i chciałbym Wam opowiedzieć nieco (głównie fotografią) o wystawie na której miałem ogromną przyjemność gościć. Dlaczego gościć? Każda wizyta w miejscu w którym można sztukę wyczuć nosem to dla mnie swoista uczta na którą czuję się zwyczajnie zaproszony. Dzieła danego autora wołają mnie każdym kolorem i proszą o to bym się nimi zachwycił, a ja zawsze im ulegam, takie to łobuzy! Uległem też tym razem i dałem się zupełnie wciągnąć w "Inny Trans-Atlantyk". Chcecie wiedzieć więcej? Zapraszam Was tutaj gdzie moi serdeczni przyjaciele z Muzeum Sztuki Nowoczesnej nad Wisłą pięknie piszą na temat tego czego wspomniana wystawa dotyczy (https://artmuseum.pl/pl/wystawy/inny-trans-atlantyk), bardziej jednak Was zapraszam na jej obejrzenie! Ja jeszcze nie raz się na nią wybiorę, na pewno też poczęstują nią znajomych, bo z pysznościami nie można się kryć!



Kwestie muzyczne w ostatnim czasie są wciąż nierozwiązane, ale mam cudownych melomanów blisko siebie więc niebawem na pewno odkryje coś co mnie zaczaruje. Na tę chwilę jestem w związku z Vance Joy, warto! Czytam "Sekretne życie drzew" Petera Wohllebena i jak poznam już jakieś sekrety... obiecuję zdradzić. Ściskam.

Ps. To zdjęcie powyżej jest takiej jakości, za to je lubię.








sobota, 21 października 2017

poranki | 5:30






Na naszej planecie z pewnością żyje setki osób, które lubią i potrafią wstawać rano. Ja, jak i do wielu innych grup, do tej także nie należę (mimo, że bardzo chcę!). Gdy wiem, że muszę wstać wcześnie rano zazwyczaj dzień wcześniej nie mogę zasnąć, milion razy muszę się wybrać do łazienki, przy okazji zamieść pustynię, a kiedy już wiem, że przesadzam mój umysł postanawia przejść w fazę: mam ochotę coś zrobić, zrób coś K R E A T Y W N E G O. 

Poranek, budzik na 5:30. 6:00. 6:30, o mój Boże dlaczego nie jestem w połowie drogi? Zazwyczaj wygląda to w ten sam sposób. Nie potrafię się zmobilizować, aby uregulować mój wewnętrzny zegarek, poza tym moja praca i zajęcia mi na to nie pozwalają, bo pracuje zmianowo. Jednak gdy już uda mi się zwlec z łóżka i wykonać wszystkie czynności poranne czuję, że to dla poranków chcę żyć, co jest totalnym paradoksem, bo naprawdę kocham spać a jednocześnie nienawidzę przez świadomość tego ile pięknych nocy i ranków mi się marnuje. Wracając, po wyjściu z domu wiem, że to będzie piękny dzień, niezależnie od aury panującej na zewnątrz. Poranki mają to do siebie, że zawsze, ale to z a w s z e są przepełnione magią. Pomiędzy godziną 6 a 8 mamy do czynienia ze zjawiskiem lepkiej pajęczyny, która owija świat dając możliwość przyglądania mu się z ulepionego gdzieś pomiędzy powiekami, lekko zmrużonego fotela widza. Przed oczami mamy ptaki, które już dawno rozpoczęły swój pracowity dzień, drzewa, które podają gałązkę na przywitanie słońcu i mamy siebie, obserwatorów ludzi walczących z czasem, z komunikacją miejską, ze stresem i czerwonym światłem. Lubię się wtedy zatrzymać i nacieszyć, że dziś to mam fart, mam dwie nogi, głowa się kręci i mogę to wszystko podziwiać w ciszy i ze spokojem w sercu.

Wrócę tu szybko, potrzebuję kąpieli pisarskiej.

Dodam tylko, że jesień to czas sztuki, a więc moje oczy zajęte są aktualnie MAKE PHOTOGRAPHY  EASIER Kasi Tusk, a uszy nową płytą Natalki Przybysz. Polecam ładnie.



7:12